Kulinarna dekada gościęcickiego koła

Niewątpliwie to jedno z prężniej działających Kół Gospodyń Wiejskich w naszej gminie. W tym roku gospodynie z Gościęcic świętują 10-lecie. Dekada działalności obfituje w dziesiątki osiągnięć, a wśród nich są nie tylko nagrody w konkursach, ale także udział koła w telewizji, m.in. Pytaniu Na Śniadanie, Teleexpressie. Członkinie wystąpiły nawet w muzycznym teledysku. Z przewodniczącą Anna Jankowską rozmawialiśmy nie tylko o wspomnianych wyżej sukcesach, ale także o początkach działalności, specjalności kulinarnej koła – zupie z kasztanów oraz problemach.

Minęło 10 lat działalności Koła Gospodyń Wiejskich w Gościęcicach, którego jest Pani przewodniczącą. Jakie były okoliczności powstania?

Pomysł na utworzenie koła kiełkował mi w głowie od jakiegoś czasu. W lutym 2012 r. zaprosiłam kilka kobiet na kawę i zaczęłyśmy rozmawiać na ten temat. Miesiąc później zorganizowaliśmy spotkanie pod remizą, a później wszystko potoczyło się bardzo szybko. Skontaktowaliśmy się z prezesem Wojewódzkiego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych we Wrocławiu Eugeniuszem Chrzanem, który wszystko objaśnił i dostarczył dokumenty potrzebne do założenia koła.

Tak naprawdę to była reaktywacja, bo w powojennej historii miejscowości koło już funkcjonowało…

Tak. Pod koniec lat 50. XX w. w Polsce zakładano pierwsze KGW. W Gościęcicach powstało około 1962 r. W kole działały nasze mamy. Spotykały się bardzo często przy różnych okazjach i pracach. Było to np. przebieranie fasoli, wykopki, pierzawki (dawny zwyczaj darcia pierza, które później wykorzystywano na poduchy i pierzyny – red.). Tym spotkaniom zawsze towarzyszyły: śpiew, opowiadania i dobry humor. My, jako dzieci, wyrastałyśmy w tym środowisku. Zapisywałam nawet słowa piosenek ludowych, które wtedy śpiewano. Do dzisiaj je wykorzystujemy. Koło działało do końca lat 70. XX w. Nasza reaktywacja wynikała też z tego, że z rozrzewnieniem i nostalgią wspominałyśmy tamte czasy. Działalność koła bardzo integrowało całą wieś. Chciałyśmy do tego wrócić.

Od początku reaktywacji było pełne zaangażowanie mieszkanek w działalność?

Tak. Dziewczyny były bardzo chętne do działania. Zresztą to pokazują pierwsze osiągnięcia, bo już jesienią 2012 r. wzięłyśmy udział III edycji Jarmarku Produktu Lokalnego w Strzelinie. Wygrałyśmy Kociołkiem Skrzętnej Gospodyni konkurs w kategorii Gastronomia.

Kolejne lata to pasmo sukcesów gościęcickiego koła. W ciągu dekady zebrałyście ich sporo. Które dla was stanowią szczególną wartość?

Myślę, że w ciągu tych dziesięciu lat uzbierałyśmy dziesiątki nagród i wyróżnień. Wszystkie nasze osiągnięcia, ale również ciekawostki z regionu, umieszczamy w kronice, którą skrupulatnie prowadzimy od początku. Wracając do tych największych osiągnięć to dużą satysfakcją dla nas było własnoręczne uszycie strojów. Zaprojektowałyśmy i wykonałyśmy 11 kompletów. Dzięki temu w tamtym czasie jako pierwsze koło w powiecie strzelińskim, a jedne z nielicznych w województwie mogłyśmy pochwalić się własnymi strojami. Potem przyszedł czas na konkurs Kulinarne Dziedzictwo Dolnego Śląska, gdzie zajęłyśmy III miejsce za zupę z pokrzywy i granitowego pieroga z kasztanami. Kolejnym osiągnięciem był kalendarz, który wykonałyśmy we współpracy z Moniką Bojsan i innymi, w tym z burmistrz Strzelina Dorotą Pawnuk. Nasze koło było również pomysłodawcą Turnieju Kół Gospodyń w naszym powiecie. Odbyło się kilka edycji, ale niestety, jego organizacja została przerwana. Jesteśmy również dumne, że m.in. dzięki naszej pracy wioska zdobyła III miejsce w corocznym konkursie Najpiękniejsza Wieś Dolnośląska. Ostatnim sporym osiągnieciem było zdobycie II miejsca podczas Festiwalu Kół Gospodyń Wiejskich „Polska od Kuchni”. Nagrodę otrzymałyśmy za zupę z kasztanów jadalnych. Tych nagród jest mnóstwo i nie sposób wybrać kilka.

Dodatkowo wiele razy występowałyśmy również w telewizji, a nawet brałyście udział w teledysku…

–  Tak. Zaczęło się od programu Jana Kędzierskiego „Teraz Wieś” w TVP3 Wrocław, gdzie robiłyśmy pierogi. Później posypały się kolejne propozycje. Kilka razy występowałyśmy ze swoimi wypiekami, przetworami w Telewizji Wrocław, Pytaniu Na Śniadanie, a nawet mówiono o nas w Teleexpressie. Otrzymaliśmy również propozycje wystąpienia w teledysku zespołu Klezmafour „W górę”. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Wybrałyśmy się nawet kiedyś na koncert tego zespołu do Synagogi Pod Białym Bocianem we Wrocławiu. Rozpoznano nas tam, co było też bardzo miłe.

Nieobca jest wam również działalność charytatywna…

Kilka razy w miesiącu włączamy się w różnego rodzaju akcje. Nagrodę z konkursu „Z Ko(t)ła Gospodyni” przekazałyśmy na chore dzieci z naszej wsi. Wcześniej lepiłyśmy pierogi na sprzedaż z przeznaczeniem na leczenie dziecka chorego na białaczkę. Włączamy się także w zbiórki nakrętek, ciuchów, pieniędzy w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Brałyśmy czynny udział w zbiórce darów, które zawieźliśmy na Ukrainę, szyłyśmy maseczki na początku wybuchu pandemii koronawirusa. Stale współpracujemy i wspieramy lokalne Stowarzyszenie „Gramy o życie”.

Waszą specjalnością jest m.in. zupa z kasztanów. To dość nietypowa potrawa…

Zdecydowanie. Od wielu lat zbierałyśmy kasztany, ale zwykle smażyłyśmy i piekłyśmy je. Pomysł z zupą był spontaniczny. Wszystko za sprawą wizyty telewizji, która trzy lata temu chciała nakręcić program o Gościęcicach jako wiosce tematycznej – Krainie Smakowitego Kasztana. Chciałyśmy czymś zaskoczyć, dlatego padł pomysł na zupę. Zrobiłam ją i okazała się strzałem w dziesiątkę. To zupa inna, bardziej dla koneserów. Może posłużyć bardziej jako przystawka, choć jest syta i nie da się jej zjeść dużo. Otrzymujemy wiele pozytywnych opinii o tej potrawie. Podczas ostatniego konkursu w Jeleniej Górze w jury zasiadał Jakub Steuermark – kucharz znany z Pytania na Śniadanie. Gdy spróbował naszej zupy powiedział, że jadł już podobną w Paryżu, ale takiego smaku nawet Francuzi nie wydobyli z kasztanów. To było bardzo miłe.

Koło może pochwalić się wieloma innymi wspaniałymi przepisami, np. potrawy z grzybów, zupa z wiśni, sałatki wiosenne, a ostatnio dołączył także gulasz z dzika. Kiedyś padł pomysł o wydaniu własnej książki kucharskiej. Czy pracujecie nad nią?

Chcielibyśmy, ale brakuje czasu, a przede wszystkim pieniędzy. Powstanie książki wiążę się z finansami – m.in. skład, wydanie. Gdyby udało się pozyskać środki, na pewno ruszylibyśmy do pracy. Przepisy mamy w głowie, wystarczy je tylko spisać. Książka miałaby nawiązywać do pór roku i tego co w danym okresie można przygotować z darów natury. Znalazłyby się tam nie tylko przepisy, ale również porady i ciekawostki kulinarne, których dzisiaj próżno szukać (choćby zapomniane potrawy, które „przywieźli” ze Wschodu nasi przodkowie – cebulaki, gzik). 

A z jakimi problemami borykacie się obecnie?

Mocno pracujemy nad tym, aby mieć swoje miejsce w wiosce. Teoretycznie możemy spotykać się w świetlicy, ale problemem jest rozmieszczenie naszych rzeczy – stoły, kociołki, krzesła, baniaki, ozdoby, pojemniki na ciasta. Przenoszenie większości z tych rzeczy za każdym razem do świetlicy jest kłopotliwe. Obiekt jest często wynajmowany, więc pozostawienie naszych „szpargałów” nie jest możliwe. W Gościęcicach jest jeszcze pomieszczenie po byłej remizie, które nie jest wykorzystywane. Tam moglibyśmy przygotować się do wyjazdów na różne konkursy. Chodzi nie tylko o gotowanie, ale głównie o robienie stroików i dekoracje na stoły. Niestety, obecnie nie widzimy ze strony obecnego sołtysa chęci do zorganizowania nam takiego pomieszczenia.

Mamy żal do obecnego rządu, że tak niesprawiedliwie potraktował kobiety na wsi. Chodzi o ustawę o KGW z 2018 r. Od wtedy można rejestrować koło wyłącznie w ARiMR, ubiegając się jednocześnie o dofinansowanie – m.in. 3 tys. zł. Wcześniej koła rejestrowały się w Wojewódzkich Związkach Rolniczych, istniejących od ponad 150 lat. Oczywiście duża część kół nie przerejestrowała się do ARiMR, zachowując lojalność wobec WZR i nie łakomiąc się na „srebrniki”. I tzw. stare koła nie mają obecnie możliwości ubiegania się o dofinansowania w różnych programach.

Ilu obecnie członków liczy wasze koło?

Koło liczy 11 osób, w tym 2. mężczyzn. Co ciekawe, mamy już trzy pokolenia. Z rodziny Ciężarków członkiniami koła są najstarsza Danuta, jej syn Adam oraz wnuczka Aleksandra. Podobnie w przypadku Marzeny Łątki. W kole jest jej mama Mieczysława i córka Aneta. Wiele osób nas wspiera, a nie jest w szeregach koła. Zwłaszcza mężowie żon, które należą do KGW. Często nie tylko z nami się spotykają, ale również pomagają przy przewożeniu, sprzątaniu itp. Jesteśmy zwartą i miłą grupą. Nie mamy złej woli i nie chcemy żadnych konfliktów, dlatego staramy się do każdego wyciągać rękę.

Dziękuje za rozmowę

Jakub Olejnik

Koło Gospodyń Wiejskich z Gościęcic, z przewodniczącą Anną Jankowską (druga od lewej), bierze udział w wielu różnych konkursach kulinarnych

Facebook Comments Box
Facebook