To kura znosząca złote jajka

Gdzie się nie pojawiają tam sale pękają w szwach. Podobnie jest w Strzelinie, gdzie Aktorzy Wrocławskiego Teatru Komedia już trzykrotnie wystawiali swoje spektakle. Za każdym razem komplet publiczności. W czym tkwi sukces teatru i co skłoniło właściciela do jego otwarcia? O to zapytaliśmy dyrektora WTK Wojciecha Dąbrowskiego.

 

W ubiegłym roku minęło 20 lat od powstania Wrocławskiego Teatru Komedia. Jak to się stało, że zdecydował się Pan na otworzenie prywatnego teatru?

 

Wspólnie z  Pawłem Okońskim nie chcieliśmy siedzieć w garderobie, narzekać na swój los i czekać aż łaskawie jakiś reżyser obsadzi nas w  sztuce. Doszliśmy więc do  wniosku, że  założymy własny teatr. Spotkaliśmy się ze śp. Mariuszem Łukasiewiczem (wł. Lukas Bank, a później Credit Agricole – red.), który zaproponował, abyśmy zagrali spektakle w największych placówkach jego banku. Pierwszy nas spektakl pt. „Kochane pieniążki” wyreżyserował Wojciech Pokora. Odwiedziliśmy banki w dziesięciu miastach w Polsce i  to  okazało się strzałem w dziesiątkę. Na  drugi rok otrzymaliśmy ponownie tę propozycję. Przez 10 lat jeździliśmy pod szyldem Lukas Banku, później Credit Agricole, zwiększając co rok swój repertuar. Teraz pracujemy na własny rachunek, a w repertuarze mamy 24 sztuki. Nie gramy już „Kochanych pieniążków”, ale od 15 lat przedstawiamy „Szalone nożyczki”, od  10 lat „Przyjazne dusze”. Tych spektakli nie chcemy się pozbywać, ponieważ ciągle jest chętna widownia, więc nie ma co wyrzucać kury, która znosi złote jajka.

 

Od początku mieliście zamysł stworzenia teatru komediowego?

Tak, ponieważ komedia jest absolutnie wymierna. Gdy widz się śmieje to oznacza, że  praca została dobrze wykonana. W teatrze dramatycznym jest nieco trudniej o  ocenę publiczności. Aczkolwiek forma teatru komediowego jest trudniejsza, ponieważ musimy popracować nad tym, aby widz się uśmiechnął(…). Wielu aktorom wydaje się, że  potrafią rozśmieszyć, ale w „praniu” okazuje się, że bywa z  tym różnie. To naprawdę ciężki kawałek chleba.

 

W Strzelińskim Ośrodku Kultury wystawiliście już trzy spektakle. Każdy z nich cieszył się ogromnym powodzeniem i wypełnił salę po brzegi. W innych miastach, w których gracie, jest podobnie. W czym tkwi sukces Wrocławskiego Teatru Komedia?

 

Wydaje mi się, że przede wszystkim bronimy się tym, iż traktujemy publiczność poważnie. Jest takie powiedzenie, że prawdziwa komedia jest rzeczą poważną. Gdybyśmy zaczęli się wygłupiać na  scenie i mieli przeświadczenie, że  to  będzie śmieszne, to pewnie takie by nie było. Wystarczy popatrzeć na angielskie komedie, gdzie aktorzy z ogromnym przekonaniem i bez uśmiechu na  twarzy grają swoje role, mimo iż są one nieraz bardzo mocno przerysowane. Przykładem może być Monthy Pythona.

 

A jak wam się gra dla strzelińskiej publiczności?

 

Świetnie. Cieszy to, że widzowie na nas czekają. Wydaje mi się, że ludzie są też wdzięczni za to, że nie muszą jeździć do Wrocławia na nasze spektakle, tylko mogą je zobaczyć na miejscu.

 

Czyli rozumiem, że będziecie stale odwiedzać Strzeliński Ośrodek Kultury i zgodnie z zapowiedzią dyrektora tej jednostki, zagracie u nas wszystkie swoje sztuki?

 

Chcielibyśmy, aby tak się stało. Macie świetną salę widowiskową, na której zmieścimy się z każdą scenografią, dlatego nic nie stoi na przeszkodzie.

 

Dziękuję za rozmowę

Jakub Olejnik

 

 

Facebook Comments Box
Facebook