Stany Zjednoczone w oczach strzelinianina

Spędzili blisko trzy tygodnie w Stanach Zjednoczonych i odbyli podróż z Los Angeles do Las Vegas, przez parki narodowe (między innymi Monument Valley, Park Narodowy Sekwoi, Wielki Kanion) do San Francisco i dalej, wzdłuż wybrzeża Pacyfiku. Wyprawa obfitowała w wiele ciekawych sytuacji, ale zdarzały się też mrożące krew w żyłach zdarzenia. Z podróży strzelinianina i jego rodziny do USA powstała książka, która trafiła właśnie do sprzedaży…

W czerwcu premierę miała kolejna Twoja książka – Łapacz Snów. To zbiór opowiadań, które powstały podczas wyprawy do Stanów Zjednoczonych. Zanim przejdziemy do treści, opowiedz nieco więcej o podróży. Skąd wziął się pomysł na odwiedzenie USA?

Stany Zjednoczone zawsze mnie fascynowały, zwłaszcza Nowy Jork. Po raz pierwszy w tej metropolii pojawiłem się kilka lat temu przy okazji nowojorskiego maratonu. To niesamowite doświadczenie wziąć udział w najliczniejszym maratonie na świecie i przebiec pięcioma dzielnicami Nowego Jorku. Kolejnym krokiem była decyzja o odwiedzeniu zachodniego wybrzeża USA. Inspiracją do tej podróży była książka „W drodze”, której autorem jest Jack Kerouac. Bohater tej powieści przemierzył Stany Zjednoczone z jednego wybrzeża na drugie. Na taką podróż musiałbym poświęcić bardzo dużo czasu, postanowiłem więc podzielić ją na etapy. jednym z nich jest właśnie ubiegłoroczna wyprawa.

W Stanach Zjednoczonych byłeś z rodziną. Ile spędziliście tam czasu i jaki mieliście plan wycieczki?

Spędziliśmy tam blisko trzy tygodnie. Wynajęliśmy samochód i odbyliśmy podróż z Los Angeles do Las Vegas, przez parki narodowe (między innymi Monument Valley, Park Narodowy Sekwoi, Wielki Kanion) do San Francisco i dalej, jadąc stanową Jedynką wzdłuż wybrzeża Pacyfiku z powrotem do LA.

Czy już w trakcie wyjazdu miałeś pomysł na opowiadania?

Już przed podróżą planowałem napisać jakąś relację z tej wyprawy. Nie wiedziałem jednak jaką będzie miała formę. Nie byłem pewny czy będzie to osobisty przewodnik, dziennik z podróży czy jakaś inna forma relacji. Byłem pewny, że wyklaruje się w trakcie przemierzania bezdroży Stanów. Tak się rzeczywiście stało. Bardzo szybko, pod wpływem spotkanych ludzi i pewnych wydarzeń zaczęły powstawać w mojej głowie opowiadania, które na bieżąco zapisywałem. Finalnie powstały 23 krótkie historie, które można znaleźć w zbiorze Łapacz Snów.

Co znajdziemy w książce?

Czytelnicy odbędą podróż wraz ze mną przez wiele miejsc, które odwiedziliśmy. Będą mogli zobaczyć, że inspiracją dla pisarza może być z pozoru błahe wydarzenie, a nawet przedmiot. Zobaczycie Stany Zjednoczone widziane moimi oczami, Los Angeles i San Francisco borykające się z problemem bezdomności. Poznacie parki narodowe z nieco innej perspektywy. Miejsca, które zrobiły na mnie duże wrażenie. To opowieści przewrotne z elementami groteski i absurdu. Kilka z nich to opowiadania humorystyczne. Jak choćby spotkanie z niedźwiedziem w Parku Sekwoi czy z tekturowym Rickiem ze znanego programu telewizyjnego Gwiazdy Lombardu. Nie jest to przewodnik po USA, to raczej zbiór opowieści inspirowanych podróżą.

Wspomniałeś sytuację z fotką z tekturowym wizerunkiem Richarda Harrisona, znanego biznesmena, który zdobył sławę dzięki serialowi Gwiazdy Lombardu. Faktycznie, po zamieszczeniu zdjęcia na portalu facebook część osób uznała, że spotkałeś na żywo amerykańską gwiazdę?

To było dla mnie zaskoczenie. Byłem pewny, że widać dokładnie, że robię sobie zdjęcie w lombardzie Richarda Harrisona w Las Vegas z jego tekturową postacią. Bardzo trudno spotkać na miejscu „Gwiazdy Lombardu” czyli Ricka i jego pomocników znanych z popularnego telewizyjnego show. Nie miałem zamiaru nikogo nabierać. Liczba komentarzy, wiadomości na messengera od fanów programu była ogromna. Wiele osób wysyłało pozdrowienia dla Ricka, kilka zdjęcia przedmiotów do wyceny. Widać wielu rodaków ogląda ten program tak, jak i ja. Tak powstało opowiadanie „Życie z tektury”, w którym rzeczywistość miesza się z fikcją. Zabieram tekturowego Ricka „w miasto”, a naszą podróż śledzą setki, czy tysiące osób. To przewrotne opowiadanie ma pokazać jak dzisiaj działają social media i jak łatwo dajemy się oszukać, zwieść zdjęciu czy informacji bez jej sprawdzenia. To oczywiście przykład na małą skalę i w żartobliwej formie, ale jak widać ktoś znający się na manipulacji i mediach może sterować odbiorcami social mediów w dowolny sposób.

A jakie miejsce zrobiło na Tobie największe wrażenie podczas wyprawy?

Każde z miejsc, które odwiedziliśmy było wyjątkowe. Wykorzystywaliśmy czas spędzany w Stanach do maksimum, chcąc zobaczyć i przeżyć jak najwięcej. Nie zapomnę autostrad i dróg stanowych, prostych jak od linijki dróg, które niknęły gdzieś daleko na horyzoncie. Burzy piaskowej w Monument Valley, oberwania chmury w Bryce Canyon, gdzie w ułamku sekundy potoki zamieniły się w rwące rzeki i mieliśmy problem, by wspiąć się rozmiękłym szlakiem na wzgórze i wydostać z niebezpiecznego terenu. Niesamowity jest zapach drzew w parku Sekwoi, mgła w San Francisco i strome ulice tego miasta czy wybrzeże Pacyfiku, gdzie można podziwiać lwy i słonie morskie. Zapamiętam także zapewne motel na granicy dwóch stanów prowadzony przez pewną kobietę i wybieg dla koni przy tym motelu oraz szary niczym popiół kanion, które zainspirowały mnie do napisania opowiadania „Dwa świty dla Lorny”.

Jeśli chcecie państwo poczuć ten klimat, zapraszam do przeczytania „Łapacza snów”. Jest dostępny w księgarniach internetowych w całej Polsce. Zbiór można także nabyć w strzelińskiej księgarni.

Rozmawiał

Jakub Olejnik

Jednym z punktów podróży była Wielki Kanion
Facebook Comments Box
Facebook